Sigma A 50-100 mm f/1.8 DC HSM - test obiektywu
3. Budowa i jakość wykonania
Tak naprawdę Sigmie 50–100 mm, pod względem gabarytów i wagi bliżej jest pełnoklatkowym modelom 70–200 mm f/2.8, co jasno wskazuje następna tabela. Ustępuje ona im zakresem, ale góruje światłem i na odpowiednich kątach widzenia pozwala uzyskiwać mniejszą głębię ostrości.
Gabaryty testowanego obiektywu dobrze oddaje poniższe zdjęcie, gdzie stoi on obok innego modelu z serii A, czyli pełnoklatkowej Sigmy A 35 mm f/1.4 DG HSM.
Sigma A 50–100 mm f/1.8 rozpoczyna się metalowym bagnetem, który otacza styki i dobrze zmatowiony oraz karbowany tubus. Wewnątrz tego tubusu znajdziemy tylną soczewkę obiektywu, która ma średnicę około 30 mm. Jest ona schowana na głębokości niespełna 2 cm i nie zmienia swojego położenia. Szkoda więc, że producent nie zadbał o pełną szczelność konstrukcji od tej strony, bo pomiędzy rantem soczewki a samym tubusem wewnętrznym znajduje się mała szpara, przez którą widać zielonkawe płytki elektroniki.
Właściwy tubus obiektywu jest metalowy i rozpoczyna się powiększającym lekko swoją średnicę gładkim pierścieniem, na którym znajduje się biała kropka ułatwiająca mocowanie obiektywu do aparatu, napis „MADE IN JAPAN”, a także numer 016 oznaczający rok produkcji instrumentu.
Kolejny element to solidny łącznik statywowy położony bardzo blisko korpusu obiektywu i dający możliwość obracania. Niestety nie mamy możliwości jego zdejmowania.
Następna część obiektywu to mający 32 mm szerokości pierścień do zmiany ogniskowej. Jego większą część zajmuje wygodne w dotyku gumowe karbowanie, nad którym umieszczono znaczniki ogniskowych dla wartości 50, 60, 70, 85 i 100 mm. Pierścień pracuje płynnie, ale ze sporym choć prawidłowym oporem.
Posuwając się dalej wzdłuż tubusu obiektywu natrafimy na napis z nazwą i parametrami instrumentu, nad którymi znajduje się skala odległości umieszczona za szybką i wyrażona w stopach oraz w metrach. Po jej lewej stronie mamy znaczek „A” oznaczający zaklasyfikowanie obiektywu do linii Art oraz przełącznik FOCUS AF/MF służący do wyboru trybu pracy mechanizmu ustawiającego ostrość.
Największą część testowanego obiektywu stanowi mający aż 43 mm szerokości pierścień do manualnego ustawiania ostrości. Pracuje on płynnie i z należytym oporem, nie pokazując żadnych luzów. Przebieg całego zakresu wymaga obrotu nim o kąt około 150 stopni, co jest wartością sporą jak na obiektyw wyposażony w autofokus i pozwalającą na precyzyjne nastawy manualne.
Idąc dalej natrafiamy na nieruchomy fragment obudowy wykonany z tworzywa sztucznego, który przechodzi płynnie w bagnet do mocowania osłony przeciwsłonecznej. Przednia soczewka obiektywu ma średnicę 66 mm, jest nieruchoma i otacza ją nierotujące mocowanie filtrów o średnicy 82 mm.
Na konstrukcję optyczną testowanego modelu składa się 21 soczewek ustawionych w 15 grupach. Jak to ostatnio u Sigmy bywa, nie żałowano specjalnych elementów. Mamy więc do czynienia z czterema soczewkami z niskodyspersyjnego szkła SLD i trzema elementami FLD wykonanymi ze szkła o własnościach fluorytu. Dodatkowo w środku znajdziemy kołową przysłonę o dziewięciu listkach, którą możemy domknąć do wartości f/16.
Tradycyjnie już w serii A firmy Sigma kupujący dostaje bogate wyposażenie. Oprócz dekielków mamy tutaj osłonę przeciwsłoneczną, futerał oraz wspomniany wcześniej łącznik statywowy.