Sony FE 50 mm f/2.5 G - test obiektywu
11. Podsumowanie
Zalety:
- solidna i szczelna konstrukcja mechaniczna,
- świetna jakość obrazu w centrum kadru,
- bardzo dobra jakość obrazu na brzegu matrycy APS-C,
- praktycznie zerowa poprzeczna aberracja chromatyczna,
- umiarkowana dystorsja,
- prawidłowo korygowana koma,
- znikomy astygmatyzm,
- umiarkowane winietowanie na matrycy APS-C,
- bardzo dobra praca pod ostre światło,
- dość szybki, cichy i celny autofokus.
Wady:
- trochę problemów z podłużną aberracją chromatyczną,
- duże winietowanie na pełnej klatce,
- wygórowana cena.
Nie mam żadnych wątpliwości, że Sony FE 50 mm f/2.5 G to obiektyw udany i każdy, kto zdecyduje się na jego zakup, będzie zadowolony z efektów zdjęciowych. Jego największym problemem może być cena wynosząca 3300 zł połączona z bardzo silną wewnętrzną konkurencją. Przecież praktycznie w tej samej cenie możemy kupić jaśniejszego i solidnie wykonanego Zeissa Sonnara 1.8/55. Nie daje on tak ostrych obrazów, ale jest lubiany przez użytkowników systemu Sony FE i przez swoje światło zachęca do bardziej kreatywnych zabaw z głębią ostrości. Co więcej, posiadacze mniej zasobnych portfeli, zamiast patrzeć na Sony 2.5/50G, zdecydują się na zakup cztery razy tańszego i także jaśniejszego modelu Sony FE 50 mm f/1.8.
Dlatego powtórzę to, co pisałem w podsumowaniu testu modelu FE 40 mm f/2.5 G. Myślę, że Sony zdecydowanie zwiększyłoby zainteresowanie trójką zaprezentowanych marcu 2021 roku obiektywów serii G, gdyby ich ogniskowe różniły się od siebie trochę bardziej.
W obecnej sytuacji, posiadacz pełnoklatkowego bezlusterkowca firmy Sony, chcąc kupić obiektyw o ogniskowej z przedziału 40–55 mm ma do dyspozycji ofertę kilkunastu obiektywów wyposażonych w autofokus. Obawiam się, że modele Sony 2.5/40 oraz 2.5/50 będą najrzadziej wybieranymi modelami z tej grupy ustępując znacznie tańszym lub/i jaśniejszym modelom Sony oraz konkurentom ze stajni Samyanga, Sigmy oraz Viltroksa. A przecież na placu boju jest jeszcze prawie drugie tyle obiektywów manualnych…