Sigma A 50 mm f/1.4 DG DN - test obiektywu
6. Dystorsja i pole widzenia
Pole widzenia
Obiektyw rektalinearny o ogniskowej 50 mm i na matrycy pełnoklatkowej powinien dawać kąt widzenia wynoszący 46.8 stopnia i dokładnie taką wartość producent deklaruje w swojej specyfikacji. Zdecydowaliśmy się więc sprawdzić, ile owo pole wynosi w rzeczywistości. W tym celu wykonaliśmy zdjęcia gwiaździstego nieba fotografując je jednocześnie na plikach JPEG i RAW. Następnie dokonaliśmy transformacji układu pikseli (X,Y) do układu równikowego (rektascencja i deklinacja) opisującego położenia gwiazd na niebie. Dzięki temu mogliśmy bardzo dokładnie wyznaczyć pole widzenia obiektywu, i to tak jak należy, czyli dla promieni padających z nieskończoności. Transformacja została oparta o ponad 70 gwiazd równomiernie rozłożonych na całym obrazku. Średni błąd dopasowania siatki współrzędnych wyniósł 6 sekund łuku dla pliku JPEG i 9 sekund łuku dla pliku RAW.
W przypadku plików JPEG uzyskany przez nas wynik to 46.64 stopnia, natomiast dla RAW-ów to 46.79 stopnia. Ponieważ nasz błąd pomiarowy szacujemy na około 0.05 stopnia, ten drugi rezultat zgadza się z deklaracjami producenta w zasadzie idealnie.
Dystorsja
Stare obiektywy podwójnego gaussa o parametrach 1.4/50 potrafiły pokazywać dystorsję nawet na poziomie −2%. Były to jednak proste konstrukcje zawierające 6–7 soczewek, a więc korygowanie tej wady wcale nie było tam łatwe. Gdy w 2014 roku Sigma pokazała swój nowy model 1.4/50 z serii Art zawierający aż 13 soczewek, wyraźnie pokazała, że w przypadku takich układów dystorsja może być korygowana bardzo wydajnie, bo uzyskany przez nią wynik wynosił tylko −0.12%, a więc w granicach błędów pomiarowych był zgodny z poziomem zerowym.
Biorąc pod uwagę, że nowa Sigma A 1.4/50 przeznaczona do beslusterkowców ma 14 soczewek, a więc o jeden element więcej niż wersja lustrzankowa, w zasadzie nic nie stało na przeszkodzie, żeby w tym przypadku dystorsję skorygować idealnie.
Sony A7R III, 50 mm, APS-C | |||
Sony A7R III, 50 mm, FF | |||
Warto jednak odnotować fakt, że stare gaussy nie zmieniały swojej konstrukcji optycznej w zależności od odległości od fotografowanego celu, bo ustawiały ostrość ruszając całym układem optycznym na raz. W ich przypadku dystorsja nie zależała więc od odległości od fotografowanego obiektu. W przypadku nowej Sigmy sytuacja jest inna, więc zdecydowaliśmy się sprawdzić jak dystorsja wygląda, gdy zmienimy położenie pierścienia do ustawiania ostrości i tym samym zmienimy układ optyczny.
Należy tutaj nadmienić, że nie zmienialiśmy odległości od tablicy testowej, lecz tylko zmienialiśmy ustawienie pierścienia. Aby tablica była w miarę ostra, przymknęliśmy przysłonę do f/16, żeby zapewnić jak największą głębię ostrości. Docelowo owa głębia była i tak za mała, żeby objąć swoim zasięgiem właściwy cel, ale uzyskane zdjęcia były na tyle ostre, że pozwoliły na wykonanie pomiarów.
FF, 50 mm, 0.45 m | FF 50 mm, nieskończoność |
W oczy rzucają się dwie rzeczy. Po pierwsze, pole widzenia obiektywu zmienia się bardzo zauważalnie – mamy więc do czynienia z bardzo dużym oddychaniem, o którym powiemy więcej w stosownym rozdziale. Po drugie, zmiana tego pola widzenia wraz z odległością, powoduje bardzo duże zmiany dystorsji. W przypadku ustawienia ostrości na nieskończoność mamy do czynienia z niewielką "poduszką" o wartości +1.13%. Niestety, gdy przejdziemy do minimalnego dystansu ustawiania ostrości ta "poduszka" rośnie do monstrualnych jak na obiektyw standardowy rozmiarów sięgając wartości +5.81%.
Podsumowując, w przypadku korygowania dystorsji Sigma zdecydowanie się nie popisała. Jest o o tyle dziwne, że prostsza optycznie lustrzankowa wersja nie miała żadnych problemów z tą wadą. Znacznie lepiej wypadał tutaj także nowy obiektyw Sony FE 50 mm f/1.4 GM, który jest jednocześnie instrumentem wyraźnie mniejszym i lżejszym więc poprzeczkę miał ustawioną wyżej. Co więcej, Sony wcale nie wspomagało się tutaj większa liczbą soczewek, bo ma ich także 14 ustawionych w 11 grupach.